Mój drogi pamiętniku… znowu do Ciebie piszę. Mam kolegę, na którego już w szkole miałam straszną ochotę. Nie jest jakiś wybitnie przystojny, ale chyba trochę wcześniej dojrzał, a na pewno miał, i nadal ma, niewiarygodny, niski, aksamitny głos. Już pod koniec gimnazjum wystarczyło, żeby się do mnie odezwał, a czułam jak robi mi się gorąco. No i kolejna para majteczek albo rajstop (tak, czasami, jak czuję się odważniejsza, to nakładam same rajstopy – po prostu uwielbiam uczucie jakie mi da ten cieniutki materiał….) lądowała w praniu po powrocie do domu. Niestety on zdawał się mnie nie zauważać, choć inni chłopcy, szczególnie po tym jak moje piersi urosły do dzisiejszych rozmiarów, pożerali mnie oczami. O mojej “inicjacji” napiszę kiedy indziej, w każdym bądź razie wiedziałam czego chcą, i żaden tego nie dostał. Żaden z kolegów z klasy.
Po gimnazjum ja wylądowałam w liceum, a on poszedł do technikum fotograficznego, i przez kilka lat się nie widzieliśmy. Wreszcie jakiś miesiąc temu wpadliśmy na siebie. Niestety, nie zrobił się przystojniejszy, nawet lekki zarost na obecnie panującą modę mu nie pomógł. Ale gdy się odezwał.. o rany… poczułam jak robi mi się gorąco, i nagle poczułam materiał rajstop ocierających się o moją nagle wilgotną cipkę. O rany… ten głos… Zatonęłam w jego słowach no i bez jakichkolwiek oporów zgodziłam się na sesję. Z tym głosem zgodziłabym się na wszystko. Umówiliśmy się u niego w studio na weekend. Nie mogłam się doczekać, żeby znów słyszeć ten głos. Przez kilka kolejnych wieczorów zasypiałam spocona z paluszkami głęboko wciśniętymi w moją ciągle mokry otworek. Wreszcie przyszła sobota. Króciutkie szorty, z gatunku – moja pupa jest taka boska! i bluzka, która eksponuje mój dekolt. Trampki i biegiem.
Gdy weszłam jego oczy natychmiast powędrowały w dół do mojego dekoltu. Strzał w dziesiątkę. Przywitał się, – och ten głos. Wibrujący od moich uszu, w dół mojego kręgosłupa, w dół… wibrujący pomiędzy moimi nogami. Ale najpierw – tak, czyżbym już wtedy wiedziała co będzie później? – zdjęcia. Ustawił lampy błyskowe w dużych, jak mi wyjaśnił… softboxach, blendy i inne nie do końca dla mnie zrozumiałe rzeczy – co gorsze z każdym słowem, które mówił moje ciało coraz bardziej płonęło. Zanim zaczął robić zdjęcia, moje sutki były tak twarde, że żadne zmiękczające światło (do tego jak mi wyjaśnił, służą softboxy) nie mogło ukryć tego, jak próbują się przebić przez materiał bluzki.
On chyba także to zauważył, bo wkrótce wyraźnie widziałam, jak w jego spodniach zaczyna brakować miejsca. I wciąć ten męski, niski głos, którym mówił mi co mam robić. Rosnąca wypukłość w jego spodniach. Nawet nie wiem, kiedy utonęłam w tym głosie ostatecznie, ramiączka mojej bluzki opadły odsłaniając moje cudowne piersi. I on wygłodniały, stojący nade mną klęczącą. Z palcami uwalniającymi tę wypukłość. Oh… nie tylko miał piękny głos. Najpierw stojąc tak oparty o szybę pieprzył moje usta, a potem podniósł mnie, obrócił gdy opuszczałam do kolan szorty i wszedł we mnie tym wielki, gorącym kutasem wciąż mówiąc i szepcząc… moje piersi i brzuch spłaszczone o szybę. Gdyby ktoś miał na zewnątrz lornetkę, miałby niezły widok.
Niestety, chyba większości zdjęć z mojej pierwszej sesji nie odważę się opublikować.